czwartek, 31 grudnia 2009

Murzynek z amarantusa

Amarantus (szarłat wyniosły) jest jedną z najstarszych roślin uprawnych - znali ją już Aztekowie i Inkowie. Na stronie producenta możemy przeczytać o jego licznych zaletach, tzn.:
  • Amarantus zawiera mnóstwo białka o war­to­ści bio­lo­gicz­nej prze­wyż­sza­ją­cej biał­ko mle­ka­, nie­na­sy­co­ne kwa­sy tłusz­czo­we waż­ne w zmniej­sza­niu ry­zy­ka roz­wo­ju miaż­dży­cy i cho­rób ser­ca­, skwalen opóźniający procesy starzenia się organizmu, dwa razy więcej błonnika, niż otręby owsiane oraz witaminy A E i C oraz z grupy B.
  • Zapobiega chorobom układu krążenia, jest cen­nym skład­ni­kiem die­ty ko­biet cię­żar­nych oraz przy cho­ro­bach ukła­du ner­wo­we­go i kost­ne­go­, działa przeciwmiażdżycowo.
  • Nie za­wie­ra glu­te­nu­.
To tak w wielkim skrócie :).
Na rynku dostępnych jest kilka produktów z amarantusa: nasiona, mąka oraz popping, czyli ekspandowane ziarno amarantusa (cokolwiek to znaczy :)). Wygląda on tak:


Teorię mamy za sobą, to teraz czas na praktykę - czyli murzynek z amarantusa :)... Przepis zaczerpnęłam ze strony producenta i troszkę go zmodyfikowałam.


Murzynek z amarantusa:

Nie przypomina tradycyjnego murzynka, ani też słynnego murzynka Nigelli, lecz jest pyszny, mocno czekoladowy, a przy tym - zdrowy :).

Składniki:
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1 szklanka mąki z amarantusa
  • 1 kostka masła (w oryginale margaryny)
  • 1 szklanka wody
  • 2 szklanki cukru
  • 4 łyżki kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 4 jaja
  • kieliszek rumu (w oryginale aromat rumowy)
  • popping do posypania.
Masło sklarowałam (w przepisie na Crinkles opisałam, jak się to robi), następnie dodałam do mleka z cukrem, rumem i kakao i zagotowałam. Podzieliłam na dwie części, jedną odstawiłam w chłodne miejsce (ale nie do lodówki!), a do drugiej dodałam mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, oraz żółtka i wyrobiłam ciasto. Dobrze jest skorzystać z pomocy miksera, bo ciasto bardzo się klei i jest gęste - ja użyłam tych końcówek w kształcie sprężynek.
Na koniec ciasto połączyłam z białkami ubitymi na sztywno.
Wylałam na blachę wyłożoną papierem i piekłam 50 minut w piekarniku nagrzanym do 180ºC.
Po przestygnięciu ciasta polałam je pozostałą częścią "polewy" - uwaga, ta polewa jest bardzo rzadka, na co trzeba uważać przy metalowej blaszce, bo może przeciekać :). Rozlewa się po całej foremce i ciasto nią nasiąka, co fajnie widać na zdjęciach. Na koniec posypałam poppingiem.

Ciasto niestety łatwo wysycha i już na drugi dzień to czuć, zatem nauczką na przyszłość jest dla mnie, aby zamiast odrobiny masła dodać olej :). Mimo wszystko murzynek podbił już moje serce :).

Smacznego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz